Nasz teatr logo

Ja chcę jeszcze raz - "Jednego serca" w Teatrze Muzycznym Roma, recenzja

Czy można lepiej uczcić 85. rocznicę urodzin Czesława Niemena, niż premierą spektaklu z jego muzyką? Reżyserka Anna Sroka-Hryń przygotowując koncert „Jednego serca” sięgnęła zarówno po znane wszystkim klasyki Niemena, jak i  po utwory mniej popularne. Z twórczością  wielkiego Artysty zmierzyli się młodzi aktorzy na scenie Teatru Roma. I mimo że Niemen winien być dla nich odległą, często niezrozumiałą muzyczną przeszłością, nie odczuwało się pokoleniowej przepaści. Jak każdy wybitny twórca, Czesław Niemen wyprzedzał swoje czasy. Jego teksty charakteryzują się oryginalnością, a jednocześnie uniwersalnością, dzięki czemu każdy może w nich znaleźć coś swojego. W Romie wybrzmiały bardzo aktualnie, autentycznie i z dodatkowym współczesnym sznytem. 
   Anna Sroka-Hryń zadbała o to, by piosenki nie zostały tylko wyśpiewane, ale i układały się w pewną opowieść. Odbywamy w niej podróż do dorosłości - jest to historia o dojrzewaniu i podejmowaniu decyzji w jaki sposób chcemy przejść przez życie, o ludzkich pragnieniach i tęsknotach, o tym jak odnaleźć swoje miejsce w dzisiejszym świecie. 
   Spektakl rozpoczyna się radosną, energetyczną „Zabawą w ciuciubabkę”, by następnie uraczyć nas miłosnymi uniesieniami w „Ptaki śpiewają – kocham” i wyśpiewanej po włosku „La prima cosa bella”, czy też uczuciowymi rozterkami w „Sprzedaj mnie wiatrowi”. W dalszej części usłyszymy trudniejszą, zaangażowaną twórczość Niemena, z jego autorskimi tekstami jak „Począwszy od Kaina” i „Spojrzenie na siebie”, ale też kompozycje napisane do wierszy Norwida, Asnyka czy Tuwima. W finale wybrzmi wykonany a capella „Dziwny jest ten świat”, zaśpiewany nostalgicznie, wręcz refleksyjnie, a nie w wersji do jakiej przywykliśmy - ekspresyjnego, wręcz wykrzyczanego manifestu. Tytułowy utwór „Jednego serca” nie pozostawi na widowni nikogo obojętnego, perfekcyjnie wyśpiewany w wielogłosie, ale też nasączony niezwykłą wrażliwością wykonawców. I nawet gdy fragmenty piosenek wykonują soliści, to reszta głosów jest słyszalna w idealnej harmonii. 
   Przestrzenna scenografia na kameralnej Novej Scenie zadziałała na korzyść choreografii stworzonej przez Barbarę Olech. Jest dynamicznie, energetycznie, intymnie, sensualnie –  niezwykle różnorodnie. Każdy z aktorów, nawet w układach synchronicznych, wkłada w ruch bardzo dużo siebie, każdy pozostaje jakby solistą w zbiorowym tańcu, który obserwujemy w niemal bezpośrednim kontakcie. Ruch sceniczny czasem dosłownie wypływa z tekstu piosenki, a czasem jest nieoczywisty i metaforyczny, ale to dzięki tej choreografii przedstawienie nie jest tylko koncertem piosenek Niemena. Całość wręcz płynie, co jest zasługą także wspaniałego zespołu muzycznego i aranżacji Mateusza Dębskiego.
    Czy kogoś powinnam wyróżnić? Wszyscy aktorzy zaśpiewali po mistrzowsku mierząc się z dwudziestoma utworami legendy polskiej sceny muzycznej, aktorsko wykazali się niezwykłą wrażliwością, scena zapłonęła pod ich nogami. Jednak to głos Filipa Karasia zaczarował mnie całkowicie, ciepła i dźwięczna barwa, tak zupełnie odmienna od brzmienia Niemena przeniosła mnie do źródła opowieści. Za to taniec w wykonaniu Patrycji Grzywińskiej był tak magnetyczny, że trudno było oderwać od niej wzrok. Scenę wokalnie i emocjonalnie rozniosła uwielbiana przez wszystkich Natalia Kujawa.
   W interpretacji aktorów na scenie Teatru Roma powstaje bardzo prawdziwy świat, i choć nie jest to opowieść o Czesławie Niemenie to jego teksty i muzyka sprzęgły się w teatralną opowieść, w której jest on niemal namacalnie obecny. Słuchając trudno uwierzyć, że teksty powstały kilka dekad temu, bo brzmią jakby były pisane dzisiaj. „Jednego serca” to nie tylko spektakl muzyczny, to niezwykle wzruszająca podróż, pełna emocji, w które zanurzy się każdy niezależnie od wieku. Ja chcę jeszcze raz. Co najmniej raz.

Tekst Małgorzata Kurnicka, fot. Mateusz Grochocki/East News