Nasz teatr logo

Retour de la bordel artistique - "Casanova. Warszawskie zauroczenie" w Teatrze Rampa, rzut okiem

Rozdrobniony na stand-upy i mniejsze projekty Pożar w Burdelu przez pięć ostatnich lat przypominał co najwyżej tlące się węgliki. Ogień rozbuchany w 2012 roku w piwnicy na Chłodnej przygasł, a Michał Walczak i Maciej Łubieński – ojcowie założyciele tego musicalowego kabaretu artystycznego uznali formułę za nieco wypaloną. Jaskółka zmian w postaci ubiegłorocznych wyborów stała się zarzewiem „Gorączki wyborczej nocy”, która wystawiona na scenie praskiego Teatru Rampa spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem. Twórcy postanowili nie zasypiać gruszek w popiele, reaktywować Pożar i rozniecić go na stałe w dyrektorowanej przez Michała Walczaka Rampie. Zaczątkiem powstania na Targówku Laboratorium Warszawskiego Musicalu jest program „Casanova. Warszawskie zauroczenie”.
   Scenariusz jest od czapy, powiedzmy sobie to wprost. Ma być absurdalny, prześmiewczy, kabaretowy, a jednocześnie dogłębnie zanurzony w Wiśle, tfu… raczej warszawsko-polskiej rzeczywistości. Jest także ciut nostalgiczny, bo kontynuację idei Pożaru zapewniają starzy dobrzy znajomi – Duszpasterz Hipsterów, Mag Miłości BurdelTata, dyrektor SP 5324 Marzena Świrska-Wnerwińska, czy profesor Max Hardkor, że o Władysławie z Gielniowa nie wspomnę. Oto budowa kładki pieszo-rowerowej przez Wisłę napotyka trudności, gdy kolejni robotnicy porywani są przez tajemnicze stwory żyjące w nurtach rzeki. Wiceprezydent Aldona spieszy na pomoc z patrolem infrastrukturalnym podróżującym czerwonym autobusem i wspólnie wydobywają z dna kapsułę czasu z dziennikiem słynnego uwodziciela Casanovy. Ten zostaje jednak skradziony i wywieziony do Baranowa, tajnej siedziby CPK. O pomoc w jego odzyskaniu i odczytaniu proszą Maga Miłości BurdelTatę, a potem będzie tylko bardziej surrealistycznie. Pojawi się, zgodnie z historią, sam Casanova, mianowany przez Króla Stasia ministrem ds. karnawału. Pojawią się Syreny z ogonami i bez, Caryca Katarzyna, Zawisza Czarnek, który wejdzie w konflikt z dawną kochanką, nieustępliwą dyrektorką z Targówka i cała masa innych barwnych postaci, a nawet lalek w towarzystwie skeczów, błazenady, humoru, wygłupów, piosenek i arii… słowem – „Neoburdel”.
   Czy to muzyczny kabaret dla wszystkich? Dla wszystkich, którzy potrafią się śmiać, czasem sami z siebie i mają choć trochę dystansu do otaczającej nas rzeczywistości. Po trosze też dla warsiaskiej yntelygencji kontestującej poprzednią władzę, bo wyborcy Prezesa mogliby czuć się w Rampie nieswojo. Także dla tych, którzy lubią musicalowe wstawki, bo w programie ujęto aż 22 – raz krótsze, raz dłuższe – piosenki z muzyką Wiktora Stokowskiego. I tak jak w kabaretowej konwencji z wysokiego C zaczęła Agnieszka Makowska i Julian Mere, tak w muzycznych wstawkach prym wiodły złotogłose Anna Mierzwa i Agata Łabno oraz fircykowaty Casanova Filipa Cembały. Maciej Łubieński wyraźnie brał lekcje u T-Raperów znad Wisły, Maria Bijak poza śpiewem dała popis scenicznego ruchu, a biedny Michał Justa musiał skoordynować sceniczne wystąpienia szwarccharakterów z graniem na perkusji. Nad scenicznym pandemonium czuwał niestrudzenie Andrzej Konopka, mimo płonącej już na początku sutanny. Pożar w Rampie wzbogacił światłami i scenografią Michał Głaszczka, a w karnawałowych i podwodnych kostiumach mogła się wyszaleć Agata Stanula. Kropką nad „z” były fantastyczne lalki Konrada Czarnkowskiego, które występując na małym-wielkim ekranie rampowskiego telewizora stworzyły prawdziwie prasko-warszawski Muppet Show. 
   Bywa, że wąż zjada własny ogon, ale Pożarowi w Burdelu daleko do zapętlenia i wyczerpania pomysłów. Na Targówku co i raz ogony odpadały i żyły własnym życiem, z poczuciem humoru, inteligentnym dowcipem piosenek, mruganiem okiem do współczesności, bez owijania w bawełnę i nadmiernej powściągliwości. A żart z więźniem politycznym „ogona” Casanovy, choć gruby, trzeba zobaczyć już samemu.

Tekst Marek Zajdler