Nasz teatr logo

Starość ma przyszłość - "Jak się starzeć bez godności" w Teatrze Komedia, recenzja

Irena kończy 40 lat. Niby nic. Dla wielu osób prawdziwe życie zaczyna się dopiero po czterdziestce. Zwłaszcza dla kobiet. Podrośnięte dzieci, rozwinięta kariera, nowy, lepszy i bogatszy model na horyzoncie, nic tylko czerpać garściami. Ale Irena nie jest kobietą-torpedą z Instagramowych poradników. Ona się boi. Pierwszych zmarszczek, siwych włosów, obwiśniętych policzków, chorób, otyłości, a nade wszystko przezroczystości, która już za chwilę może być jej udziałem. W wiek przedmenopauzalny wchodzi z lękiem. Na szczęście Teatr Komedia wychodzi jej i wszystkim zatroskanym naprzeciw stosując szybką kurację śmiechem.
   Spektakl „Jak się starzeć bez godności” zaadaptował na teatralne potrzeby Maciej Łubieński sięgając do podcastu oraz bestsellerowej książki Magdaleny Grzebałkowskiej i Ewy Winnickiej pod tym samym tytułem. Reżyserię wziął w swoje ręce Maciej Podstawny i złożył z szeregu na poły stand-upowych skeczów nielinearną opowieść o niełatwym życiu kobiety w wieku przedstarczym. Obserwujemy więc codzienne zmagania czterech bohaterek w różnym wieku – od jakże trudnej pobudki i wyprawienia pociech do szkoły, poprzez lekturę „wiedzącej lepiej” prasy kobiecej, całkiem szaloną wizytę u lekarza, motywowany PESELEM trening na siłowni, terapeutyczną sesję z byłym-obecnym mężem, odwiedziny u automechanika, aż po senne marzenia i całkiem realny seks. Eliza Borowska, Rozalia Mierzicka, Irena Sierakowska i Katarzyna Żak brylują na scenie i poza nią, przerzucając się ciętymi ripostami, celnymi uwagami, ironicznymi komentarzami i z dużą dynamiką ogrywając komediowo kolejne sceny. Czasami przepoczwarzają się z realnych postaci w tak lubiane przez Łubieńskiego personifikacje i abstrakcyjne pojęcia. Spotkania z Drugą i Trzecią Młodością oraz Starością pozwalają Irenie oswoić się z nadciągającym bagażem wieku, który okazuje się nie taki znowu straszny. Eliza Borowska skradła trochę show w roli Godności, której wejścia można porównać jedynie do pojawiania się Ireny Kwiatkowskiej w odcinkach „Czterdziestolatka”. Aktorki wspaniale nawiązały kontakt z publicznością wychodząc do niej i zachęcając do wspólnej zabawy. Bo w końcu to sztuka o życiu. O nas i naszej codzienności. Że czasem pachniało banałem? Że niektóre dowcipy graniczyły z grubiaństwem? Najważniejsze, że granica nie została przekroczona, a szczery śmiech towarzyszył widowni do ostatniej minuty. Duża w tym także zasługa Tomasza Dedka, który wziął na siebie niewdzięczną rolę jedynego mężczyzny w damskim gronie, choć z drugiej strony przez większość czasu był głównie obiektem westchnień. Właściwie prawie jedynego mężczyzny, bo epizodycznie zagrał też Robert Ostolski pojawiając się z nagła, by ratować sztukę w najtrudniejszych momentach walki z Godnością. Aktorom na scenie towarzyszy stonowany głos Narratorki, Sandry Korzeniak, która przeprowadza nas płynnie przez kolejne odsłony trudnej drogi ku starości z wyczuciem i taktem. 
   Na brawa zasługuje podkreślająca upływ czasu, sprytnie zmieniająca się scenografia Barbary Hanickiej, a zwłaszcza jej nieoczywiste, mocno abstrakcyjne kostiumy, które jednak niekiedy zdawały się dawać we znaki aktorkom. Równie udane, podkreślające nastrój scen tło muzyczne stworzył Radek Łukasiewicz, zaś rytm finałowej piosenki sam złożył ręce do oklasków. Wstawki video z baru mlecznego zrealizowane przez Przemka Tokarskiego, a dotyczące różnych historiach związanych z piaskiem były mocno abstrakcyjne, dobrze, że celnie spuentowane ze sceny przez Tomasza Dedka.
   W Teatrze Komedia, wszak nazwa zobowiązuje, trafiamy na dobry, aktualny i zabawny spektakl. Odniesienia do sytuacji w Teatrze Dramatycznym, wypowiedzi Moniki Strzępki, czy nawet pożarów na Rodos z czasem stracą nieco wyrazistości, ale jestem pewien, że dziś są wisienką na torcie dla uważnego widza. Bardzo się cieszę, że poza królującymi na scenach farsami można jeszcze zobaczyć inteligentną, trzymającą poziom komedię, która opiera się na błyskotliwym tekście, nawet jeśli ku uciesze okraszonym niekiedy mocniejszym słowem. I choć czasem godność faktycznie odkładamy na półkę, przestając się przejmować otoczeniem, to droga ku starości po obejrzeniu spektaklu jawi się raczej w jasnych barwach. O ile będziemy umieli podejść do niej i do siebie samych z dystansem. Twórcy mają rację. Starość ma przyszłość.

Tekst Marek Zajdler, fot. Piotr Molęcki/East News