Nasz teatr logo

Kto nami potrząsa? - "Obserwuję Cię" w Teatrze Scena Współczesna, recenzja

Czy ja aby na pewno byłem w teatrze? - kołatało mi w głowie po przedstawieniu. Tak, choć Scena Współczesna to miejsce specyficzne - połączenie teatru komediowego ze stand-upem, kabaretem i elementami musicalu. Niby każda sztuka posiada scenariusz, a jednak interakcja z publicznością i związana z nią improwizacja aktorska powoduje, że każdy spektakl jest inny. Warto więc wrzucić na luz, zostawić garnitury w domu, ale mieć też na uwadze, że poza inteligentną rozrywką dostaniemy sporą dozę tematów do przemyśleń. 
   Spektakl „Obserwuję Cię”, dawniej zatytułowany „I Ty zostaniesz Chińczykiem” według scenariusza i reżyserii Włodzimierza Kaczkowskiego jest - delikatnie rzecz biorąc - dość zwariowaną historią splatającą wątki chińskie z polską rzeczywistością. Powstał niemal dwa lata temu w szczycie pandemii i skłania do refleksji nad stopniem kontroli życia społeczeństwa przez władzę. Reżyser uzmysławia nam, że co piąty człowiek na Ziemi jest Chińczykiem, a Państwo Środka będzie wkrótce największą i najnowocześniejszą gospodarczą potęgą świata. Wszystko to osiągnięto w państwie, które odrzuca indywidualizm jednostki stawiając na kolektywizm i posłuszeństwo. Jest to oczywiście uwarunkowane kulturowo i historycznie, o czym mówi też spektakl, ale skoro im się udało, to może i my, Polacy, moglibyśmy się stać mentalnymi Chińczykami? Skoro już dziś poddajemy się biernie manipulacji władzy, skoro już dziś daliśmy się podzielić na dwa zwalczające się obozy i w swej zajadłości nie jesteśmy skłonni do żadnych przemyśleń? Pytanie zawisa nad sceną, ale na szczęście komediowa otoczka nie pozwala na rozsadzenie głowy natłokiem czarnych myśli.
   Na scenie „elektryczny” i żywiołowy Łukasz Matecki, zabawnie nieporadny i nieśmiały Jarosław Domin oraz zmieniający twarze i maski Maciej Makowski tworzą zgrane trio, pilnując się wzajemnie w ryzach scenariusza i świetnie uzupełniając w humorystycznych scenkach. Zaczynając od przedszkolnej rymowanki o Jin Cha Tinie zdążymy nie raz przegonić chińskiego smoka, dowiemy się o korzeniach konfucjanizmu i tai chi, o teoriach spiskowych i reptilianach, zagramy w „chińczyka”, czy poznamy szereg wschodnich przysłów – tych rzeczywistych i tych w rodzaju „Jeśli pies głośno szczeka, znaczy, że nie jest dostatecznie ugotowany”. Kpina i żarty ze stereotypów jakimi operujemy w naszym myśleniu, ale także z nas samych są jednak wyważone i smakowicie podane. Uwagę przykuwa podzielone na części barwne przedstawienie teatru chińskiego odgrywane w tradycyjnych strojach i maskach, choć historia opisywana jest przez narratora, a nie jak w oryginale śpiewana. Z drugiej strony może i dobrze – odgrywający rolę kobiet i śpiewający falsetem mężczyźni w Chinach uchodzą za wirtuozów i zbierają gromkie brawa, u nas zebraliby co najwyżej salwy śmiechu. Ale czy to źle?
   A skoro przy śpiewaniu jesteśmy to i o esencji spektaklu czas wspomnieć. Piosenki z tekstem Krzysztofa Konrada i muzyką Macieja Makowskiego oraz Łukasza Mateckiego stanowią spoiwo przedstawienia łącząc poszczególne sceny, są ich puentą, a czasem wstępem do kolejnej satyrycznej anegdoty. Rozstrzał gatunkowy utworów jest naprawdę szalony – od przedszkolnych przyśpiewek przez rap, rock, punk, po ballady. Teksty nawiązują do polskiej współczesności, ale pełne są też chińskich odniesień. Czasem żal, że nagłośnienie teatru nie pozwala rozwinąć skrzydeł i gitara potrafi zagłuszyć śpiewających aktorów, ale na szczęście były to sporadyczne przypadki. „Ty się nie martw, smacznie śpij, graj w chińczyka, ćwicz tai chi” – brzmi przesłanie władz do posłusznego obywatela. Nie obawiaj się, pracuj, bądź posłuszny, a dostaniesz swoją miskę ryżu. Tytułowe „Obserwuję Cię” zagrane na melodię „Every Breath You Take” The Police to już prawdziwa piosenka grozy Wielkiego Brata podlana humorem i groteską. Wszechobecne podsłuchiwanie i manipulacja niczym z orwellowskiego świata nie jest wcale złe, zdaje się mówić ironicznie reżyser, może warto jednak zostać Chińczykiem? Przewrotne piosenki wykonywane z przymrużeniem oka dotykają naszej codzienności i mimo tekstu wzbudzającego śmiech, ukazują gorzko bolączki polskiego społeczeństwa. Całości dopełnia klimatyczna scenografia i kostiumy przygotowane przez Małgorzatę Czacką – chińskie parawany, barwne wschodnie stroje, wiszący gong, czy paradny smok, ale też bogactwo strojów scenicznych i peruk. 
   Włodzimierz Kaczkowski w satyrycznej formie przedstawia nam w gruncie rzeczy dość smutny obraz. Czy jesteśmy niczym marionetki uwięzione na sznurkach i potrząsane przez sterujących nami rządzących? Czy bezwarunkowo godzimy się na wszystko, co nam powiedzą? Tak źle chyba jeszcze nie jest, ale reżyser potrząsa nami, abyśmy wybudzili się z marazmu i zaczęli myśleć. Spektakl broni się energiczną, dowcipną i rozrywkową formą, podany z błyskotliwymi żartami, ciętym dowcipem, ironią, trochę w biegu, trochę w hałasie, barwnie i kolorowo, teatralnie… I w tym jego siła. I w kamieniach...
Tekst Marek Zajdler, fot. Teatr Scena Współczesna